Staram się prowadzić zdrowy tryb życia, odżywiam się racjonalnie, dbam o jakość produktów, poza tym dużo wiem o prawidłowym komponowaniu diety. Moim celem jest osiągnięcie wymarzonej fit sylwetki i konsekwentnie dążę do celu. Koleżanka, z którą dzielę pasję do sportu, dała mi jednak ostatnio do zrozumienia, że moja dbałość o dietę i wygląd ją niepokoi, bo przesadzam kiedy na spotkaniu ze znajomymi oni jedzą pizzę a ja zabieram ze sobą zdrowe sałatki i że to wygląda jakbym miała zaburzenia odżywiania. Twierdzi, że przesadzam z redukcją tkanki tłuszczowej, a przecież ja miesiączkuję, więc nie widzę problemu. Dodam, że moje BMI jest w jak najlepszym porządku, a ja prowadzę zdrowy tryb życia. Co w tym złego? Czy to znaczy, że mam zaburzenia odżywiania? Moim zdaniem to absurd, dlatego postanowiłam zapytać eksperta.
Odp.:
Rzeczywiście coraz więcej mówi się o zaburzeniach odżywiania w świecie osób uprawiających sport (głównie sporty sylwetkowe), myślę, że koleżanka po prostu troszczy się o Panią. Nie jestem w stanie odpowiedzieć Pani na pytanie dotyczące ewentualnych zaburzeń odżywiania u Pani, ponieważ takiej diagnozy nie można postawić przez Internet, tutaj potrzebna jest wizyta u diagnosty, którym jest psychiatra. Warto natomiast zwrócić uwagę na to, czy w dążeniu do celu nie zwiększa się znacznie objętości czasu treningowego w celu spalenia „nadmiaru” kalorii i tkanki tłuszczowej. Innym sygnałem ostrzegawczym może być myślenie o jedzeniu więcej niż trzy godziny dziennie, planowanie posiłków z wyprzedzeniem i dokładne wyliczanie ich kaloryczności, wyrzuty sumienia w przypadku odstępstw od zdrowej diety, czy chęć dążenia do perfekcji i sprawowania kontroli. Temat jest jednak o wiele bardziej skomplikowany, zaznaczam, że przedstawiłam go z dużym uproszczeniem.